Dajcie mi czasowstrzymywacz!

Dawno mnie tu nie było, ja zwykle słomiany zapał ostygł, przeliczyłam minuty wole na własną przestrzeń życiową i wyszło mi, że  dla siebie mam jakieś -50 dziennie..... po wykonaniu wszystkich obowiązków. Pewne zadania musiałam zredukować do minimum inne zawiesić, by mieć czas na toaletę osobistą! 
Niestety muszę wrócić do planowania dnia! i trzymać się go, bo inaczej zginę. Teraz działam odwrotnie do zasady Murphy'ego odnośnie robienia dziś co mam zrobić jutro, by mieć dwa dni wolnego! Nie lubię siebie za to! Dodatkowo potrzeba egzystencji w poukładanym domu, przy dwójce dzieciaków stanowi wyzwanie niebagatelne!!!! Wiosną zapragnęłam ogrodu pełnego kwiecia i teraz mam, wszędzie trawę..... plewię, wyrywam, obrywam i psioczę na własną głupotę, którą  muszę uwiecznić by przyszły rok był lżejszy! 
Muszę również nieco zaostrzyć metody wychowawcze, bo dzieciaki wymykają mi się spod kontroli.
Pierwowrodny wie wszystko najlepiej i z miną Mędrca, Władcy Świata, który zjadł wszystkie rozumy, podważa moją decyzyjność. 
Córa, hmm klasyka stylu, czyli bunt dwulatka w wersji Hardcore. Mam wiec w domu skrzyżowanie Ważniaka z Diabłem tasmańskim.......
Poza tym wszystko gra :)))) 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz