- Mamo a jak samolot zepsuje się w czasie lotu, to gdzie jest wyjście awaryjne???????????
- yyyy - pytanie zadane w drodze do przedszkola, zadane bladym świtem, wprawiło w konsternację moje zwoje mózgowe- co mam mu powiedzieć???
a ) czy w zaowalowany spósób uświadomić potomstwu, że nie zobaczy już swojego misia- kochanie, jak się samolot zepsuje to Św Piotr mówi do Archanioła _ goście lecą!...
b) odpowiedzieć zgodnie z prawdą - że pośrodku samolotu.....
c) udać głupa - nie wiem kochanie, sprawdzę i Ci powiem- modlać się w duchu by zapomniał.....
d) zmienić temat - Ale pogoda no nie????- a tym samym uciąć kolejne pytanie z powyższej dziedziny....
Co byście powiedzieli?
Moje dziecię ostatnimi czasy, bardzo emocjonalnie przeżywa kwestię śmierci. Ja, dla której jest to bardzo drażliwa problematyka, wyniesiona z dzieciństwa, dzięki kochanym dziadkom, którzy od tak strzelali na lewo i prawo zabawnymi kwestiami w stylu
- A Ja to już pewnie umrę,
- Ze szpitala nie wrócę pewnie,
- Tu i tu pieniądze na pogrzeb macie,
itp.
spędzały mi sen z powiek i spokój ducha kiedy zostawałam pod opieką babć, bałam się, iż właśnie zejdą z tego świata w mojej obecności.... i tak wymiennnie obok - skąd się biorą dzieci, wałkujemy opowieści o Aniołkach....
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz